To się specjalnie do pokazanie nie nadaje patrząc na różne cuda jakie powstają (ale tak ku pamięci będzie). Naoglądałam się tych świątecznych frywolitkowych ozdóbek różnych że doszłam do wniosku jak teraz zacznę to za jakiś czas dojdę do wprawy i na następne Święta będzie jak znalazł:). Czółenka kupiłam jakiś czas temu i jakoś tak leżały i leżały. W ostatni weekend naszło mnie na popróbowanie choć troszeczkę. Najpierw tak trochę bez planu ku celom ćwiczebnym:)
A później wyszło mi takie coś (bez schematu i trochę na wyczucie):
Moje ekspertki domowe orzekły, że "trochę Ci mamo to krzywo wyszło, ale może być". To nie ma co tylko trzeba ćwiczyć i nabierać wprawy:))))
Dla mnie to czarna magia:)a Tobie jak na pierwszy raz wyszło ekstra:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie:)
Życzę powodzenia i kibicuję ,ja też uczę się frywolitek tylko igłowej.Czółenko to dla mnie narazie niezrozumiałe.igłą jest łatwiej dłubać.Kwiatuszek wyszedł bardzo ładny.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję, dziękuję za pomoc :*
OdpowiedzUsuńPowodzenia w nauce ;)
No to powodzenia w nauce,jak na pierwsyz raz to rewelacja.Bardzo mi się podoba.Trzymam kciuki.Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie:)
OdpowiedzUsuńJak na początki frywolitki na czółenku, to wychodzi Ci rewelacyjnie.
OdpowiedzUsuńPróbowałam na czółenku, ale niestety moje prace nie nadawały się do pokazania na blogu. Teraz uczę się na igle, ale czółenko nadal mnie nęci.
Może spróbuję jeszcze kiedyś. Życzę wytrwałości.