Dzisiaj króciutko.
Jeden motek muliny DMC 4045 skończony i tyle powstało w SALowym hafcie Rosetta.
Haftuje się bardzo przyjemnie i byłoby pewnie ciut więcej, ale małe prucie zaliczyłam;)
Na koniec dziękuję za wszystkie miłe słowa pod poprzednim postem. Fajnie, że jesteście i zaglądacie.
Pozdrawiam Was ciepło:)
Elu !!!
OdpowiedzUsuńBez prucia się nie liczy :):):) W takich haftach bardzo łatwo o pomyłkę; wiem coś na ten temat.
Pozdrawiam cieplutko, bo za oknem znowu listopad.
Co tam prucie, ważne żeby do przodu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Pięknie Ci idzie :)
OdpowiedzUsuńJa na początku też zaliczyłam prucie ;) zresztą na FB kilka dziewczyn pisało podobnie tak więc to chyba taki urok tego haftu :)
Oj nie dziwie się przy tych rozetkach to pomyłki są nieuniknione. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń